Przygotowanie do spowiedzi

konfesjonałW celu dobrego przygotowania się do sakramentu pojednania zapraszamy do zrobienia rachunku sumienia według... własnego sumienia. Żaden spisany i proponowany rachunek sumienia nie może nam zastąpić czasu, w którym, w pierwszej kolejności, będziemy bez pomocy jakiegokolwiek przewodnika badać poruszenia naszej duszy i głosu serca. W drugiej kolejności proponujemy skorzystać poniższych wskazówek lub innych poradników i propozycji rachunków sumianie, aby poprawiać jakość przeprowadzonego osobistego rachunku sumienia i aby uwrażliwiać i prostować nasze sumienie. Zachęcamy, aby zapoznać się jeszcze ze wskazówkami Jak się (nie) spowiadać, a także Jak rozróżniać grzechy powszednie i śmiertelne, czy też Codzienny Ignacjański Rachunek Sumienia (nie związany ze spowiedzią tylko z regularnym codziennym badaniem sumienia).

I. Pięć warunków dobrej spowiedzi

1. Rachunek sumienia

• Przypomnieć sobie w jaki sposób w tym czasie Pan Bóg obdarzał mnie swoją miłością, swoimi darami, a następnie brak odpowiedzi miłością na tę miłość.
• Zrobić sobie rachunek sumienia w oparciu o jakieś gotowe opracowania lub korzystając z Dziesięciu Przykazań Bożych, Pięciu Przykazań Kościelnych, Dwóch Przykazań Miłości lub Siedmiu Grzechów Głównych, wg grzechów popełnionych myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem, grzechów popełnionych wobec Boga, bliźniego, siebie samego.
• Można także oprzeć się o jakiś tekst biblijny: Mt 5; Mt 25; 1 Kor 13; Ga 5; Ef 4;5;6
• Najlepszym przygotowaniem do odbycia dobrej spowiedzi jest codzienny rachunek sumienia.

2. Żal za grzechy

• "Wśród aktów penitenta żal za grzechy zajmuje pierwsze miejsce." (KKK 1451)
• Żal doskonały - to taki, który wypływa z miłości do Boga: "Gdy żal wypływa z miłości Boga miłowanego nade wszystko, jest nazywany 'żalem doskonałym' lub 'żalem miłości' (contritio). Taki żal odpuszcza grzechy powszednie. Przynosi on także przebaczenie grzechów śmiertelnych, jeśli zawiera mocne postanowienie przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, gdy tylko będzie to możliwe." (KKK 1452).
• Żal niedoskonały (attristio) - także taki żal "jest darem Bożym, poruszeniem Ducha Świętego. Rodzi się on z rozważania brzydoty grzechu lub lęku przed wiecznym potępieniem i karami, które grożą grzesznikowi (żal ze strachu). Takie poruszenie sumienia może zapoczątkować wewnętrzną ewolucję, która pod działaniem łaski może zakończyć się rozgrzeszeniem sakramentalnym. Żal niedoskonały nie przynosi jednak przebaczenia grzechów ciężkich, ale przygotowuje do niego w sakramencie pokuty." (KKK 1453)

3. Mocne postanowienie poprawy

• "Jest to 'ból duszy i znienawidzenie popełnionego grzechu z postanowieniem niegrzeszenia w przyszłości." (KKK 1451)
• Dobrze jest uściślić także na czym konkretnie ma to polegać.

4. Szczera spowiedź

• "Na spowiedzi penitenci powinni wyznać wszystkie grzechy śmiertelne, których są świadomi po dokładnym zbadaniu siebie, chociaż byłyby najbardziej skryte i popełnione tylko przeciw dwu ostatnim przykazaniom Dekalogu, ponieważ niekiedy ciężej ranią one duszę i są bardziej niebezpieczne niż popełnione jawnie." (KKK 1456)

• "Wyznanie codziennych win (grzechów powszednich) nie jest ściśle konieczne, niemniej jest przez Kościół gorąco zalecane. Istotnie, regularne spowiadanie się z grzechów powszednich pomaga nam kształtować sumienie, walczyć ze złymi skłonnościami, poddawać się leczącej mocy Chrystusa i postępować w życiu Ducha. Częściej otrzymując przez sakrament pokuty dar miłosierdzia Ojca, jesteśmy przynaglani, by być - jak On - miłosierni." (KKK 1458)

5. Zadośćuczynienie

• odprawienie naznaczonej pokuty
• naprawienie zła wyrządzonego przez mój grzech.

 

II. Mistyka dnia powszedniego
Czy milczeliśmy już kiedyś, chociaż chcieliśmy się bronić, chociaż zostaliśmy niesprawiedliwie potraktowani? Czy wybaczyliśmy już kiedyś, chociaż nie otrzymaliśmy za to żadnej nagrody i nasze milczące wybaczenie przyjęto jako oczywiste? Byliśmy już kiedyś posłuszni, nie dlatego, że zostaliśmy do tego zmuszeni i inaczej spotkałyby nas nieprzyjemności, ale z powodu tego tajemniczego, milczącego, niepojmowalnego, które nazywamy Bogiem i je-go wolą? Czy poświęciliśmy już coś kiedyś, bez podziękowania, uznania, nawet bez poczucia wewnętrznego zadowolenia? Byliśmy już kiedyś bez reszty osamotnieni? Zdecydowaliśmy się na coś jedynie z racji najgłębszego osądu naszego sumienia, tam, gdzie nikt nie może nam już niczego więcej powiedzieć, gdzie nikt nie może wyjaśnić, gdzie jest się zupełnie samotnym i wie się, że podejmuje się decyzję, której nikt inny nie weźmie na siebie, za którą będzie się zawsze i wiecznie odpowiedzialnym? Próbowaliśmy już kiedyś kochać Boga tam, gdzie nie jest już się więcej niesionym przez pełną falę uczuciowego zapału, gdzie nie można już siebie i swojego pragnienia życia pomylić z Bogiem, tam, gdzie wydaje się umierać na taką miłość, która ukazuje się jako śmierć i absolutna negacja, tam, gdzie wydaje się wołać w pustkę i całkowite niewysłuchanie, tam, gdzie wygląda na przerażający skok w otchłań, tam, gdzie wszystko wydaje się niepojęcie i pozornie stawać bezsensowne? Spełniliśmy kiedyś obowiązek, który pozornie można wypełniać jedynie ze spalającym poczuciem negacji i przekreślania w rzeczywistości samego siebie, który pozornie można wypełniać jedynie, kiedy czyni się przy tym okropne głupstwo, za które nikt nikomu nie podziękuje? Byliśmy już kiedyś dobrzy dla człowieka, od którego nie wraca żadne echo wdzięczności, zrozumienia i kiedy nie zostajemy nawet nagrodzeni przez uczucie bycia ofiarnym, przykładnym i temu podobnym? Tam jest Bóg i jego wyzwalająca łaska. Tam doświadczamy tego, którego my, chrześcijanie nazywamy Duchem Świętym; tam dokonuje się doświadczenie, które w życiu – nawet jeśli jest ono wypierane – jest nie do uniknięcia, a które zostaje zaofiarowane naszej wolności z pytaniem, czy zechcemy je przyjąć, czy też chcemy się przeciw niemu zabarykadować w piekle wolności, na które się sami potępiamy. Tam jest mistyka powszedniości, znajdowanie Boga we wszystkich rzeczach; tam jest trzeźwe upojenie Duchem, o którym mówią Ojcowie Kościoła i liturgia, upojenie, któremu nie wolno nam ani zaprzeczyć ani nim wzgardzić tylko dlatego, że jest tak przytomne.  /K. RAHNER SJ, Schriften zur Theologie III, 106; XIII, 242/

III. Ogólny rachunek sumienia
Rachunek sumienia1. Uwaga ogólna.
Jako chrześcijanin powinienem nie tylko unikać zła, lecz przede wszystkim czynić dobro. Moje całe życie ma wyrażać miłość do Boga i bliźnich. Dlatego nie mogę pytać tylko o zło, które wyrządziłem, ale muszę myśleć o dobru, którego nie uczyniłem.

2. Mój stosunek do Boga.
Bożej miłości zawdzięczam wszystko: to, że żyję; to, że mogę używać stworzonych przez Niego rzeczy; to, że chce mnie prowadzić do zbawienia przez drogi ziemskiego szczęścia lub nieszczęścia; to, że Jego Syn mnie zbawił i powołał do Swojego Kościoła. Moją odpowiedzią na to może być tylko wdzięczna miłość do Niego samego i do wszystkiego, co On kocha. Bóg jest większy i wspanialszy niż my to sobie możemy wyobrazić. Poznajemy Go tym lepiej im więcej Go słuchamy, im więcej przyjmujemy z wiarą Dobrą Nowinę o Jezusie.
• Czy jestem za to wdzięczny, że mogę wierzyć i przynależeć do Kościoła?
• Czy staram się o pogłębienie mojej wiary?
• Czy czytam Pismo Św. lub książki, które mogą mnie doprowadzić do głębokiego poznania i zrozumienia Boga, czy też zbudowałem sobie obraz Boga według własnych życzeń i wyobrażeń?
• Czy odczuwam wiarę jako ograniczenie mojego życia (jako zagrożenie dla mojej wolności) i wzbraniam się przyjąć wezwanie Boże?
• Czy nie narażam swojej wiary przez bezkrytyczną lekturę wrogich wierze pism?
• Czy starałam / starałem się dawać świadectwo wierze i przybliżać ją innym, czy też wstydziłem się jej, albo zaparłem się jej?
• Czy szukam bliskości Boga? Czy staram się naśladować Chrystusa? Może Go omijam lub wyłączam z określonych obszarów swego życia?
• Czy w modlitwie zwracam się wciąż do Boga: rano, wieczór, przy stole, w pracy, na nabożeństwie, przede wszystkim zaś na niedzielnej Eucharystii? Czy dziękuję Bogu za wszystko dobro, które od Niego otrzymałam/łem (np. za życie, zdrowie, jedzenie, pracę, przyjaźń, miłość bliskich osób)?
• Czy proszę z pełnym zaufaniem o Jego dary? Może modlę się bezmyślnie (machinalnie), tylko czasem lub w chwilach dla siebie trudnych?
• Czy Bóg jest centrum mojego życia? Czy chcę pełnić to, czego On ode mnie oczekuje? Może jest coś innego, co jest ważniejsze niż Bóg: ludzie, posiadanie, osiągnięcia, kariera zawodowa, przyjemność itd.?
• Czy mam w sobie cześć (bojaźń) dla Boga? Może używam Jego Imienia nadaremnie lub jako jeden z przerywników?
• Czy ufam Bogu, także w potrzebie i w chwilach trudnych? Może szukam rady i pomocy w przesądach, przepowiedniach, horoskopach, astrologii, spirytyzmie - wywoływaniu duchów

3. Życie we wspólnocie, w państwie i w społeczeństwie.
Nie żyję dla siebie samego, lecz zawsze jako członek wspólnoty: rodziny, społeczeństwa, państwa, Kościoła, ludzkości. W każdej wspólnocie mam prawa, ale i także obowiązki, ponieważ każdej z tych wspólnot bardzo wiele zawdzięczam.
• Czy jestem gotów zaangażować się i podjąć zadania, które mi zostały powierzone przez rodzinę, szkołę, organizację czy wspólnotę, do której przynależę np. parafialną? Czy jestem gotowa/y współpracować w miarę moich możliwości, np. w ramach pomocy socjalnej czy charytatywnej?
• Czy staram się o urzeczywistnianie chrześcijańskich zasad i postaw w szkole, na uczelni, w miejscu pracy, w mieście, regionie, państwie, w którym mieszkam? Czy odpowiedzialnie skorzystałem z mego prawa wyborczego?
• Czy jestem gotowy pomagać w wypadku ludzkich nieszczęść i katastrof? Może stoję niezaangażowany z boku i chcę mieć święty spokój?
• Czy nie uchylam się od płacenia podatków lub innych świadczeń? Czy nie żądam bezpodstawnie pomocy i opieki od innych? Czy nie pamiętam wyłącznie o przysługujących mi prawach a zapominam o nałożonych na mnie obowiązkach?
• Czy swoją krytyką chcę budować, zapobiegać złu czy też niszczyć komuś dobrą opinię lub wyżywać się na kimś za swoje niepowodzenia i kompleksy? Może chcę tylko zwrócić na siebie czyjąś uwagę? Czy swoimi uwagami, krytyką nie zraniłem kogoś? Może mam skłonność do obmów, plotek i obraźliwych lub wulgarnych wypowiedzi na czyjś temat? Czy jestem gotów przyjąć krytykę siebie samego?

4. Życie w rodzinie
• Jak wypełniam swoje obowiązki jako matka, ojciec, małżonek, syn, córka, siostra, brat, ciocia, wujek, matka/ojciec chrzestny?
• Czy staram się wychowywać dzieci ku ludzkiej i chrześcijańskiej dojrzałości? Czy nie pozostawiam ich samym sobie poświęcając im za mało czasu na rozmowy i wspólne przebywanie? Czy zamiast służyć dzieciom miłością, czasem, uwagą - zbywam ich pieniędzmi i rzeczami materialnymi?
• Czy pozostawiam dzieciom wystarczającą swobodę na rozwijanie odpowiedzialności za swoje życie i decyzje? Może jestem nad opiekuńczy i nie pozwalam, aby dawały sobie radę beze mnie? Czy nie karcę swoich dzieci niesprawiedliwie i bez umiaru?
• Czy okazuję swoim rodzicom wdzięczność i miłość? Czy biorę na nich wzgląd: jako dziecko poprzez współpracę i posłuszeństwo, jako dorosły poprzez uprzejmość i poważanie? Czy ponoszę jakąś cząstkę odpowiedzialności za funkcjonowanie domu, w którym mieszkam? Czy z obowiązków tych solidnie się wywiązuje? Czy pomagam im w czasie choroby, w starości i w kłopotach na tyle, na ile leży to w mojej mocy?

5. Życie w Kościele.
Kościół jest społecznością ludzi wierzących, którzy odpowiedzieli na wezwanie Boga i którzy doświadczyli zbawczego dzieła Jezusa Chrystusa. Do tej społeczności Bóg powołuje wszystkich. Bóg swój Lud obdarowuje niezliczonymi darami: Słowo Boże jest światłem i drogowskazem, sakramenty siłą do życia według wiary, Moc Ducha Świętego daje siłę i odwagę do świadczenia i do posługi miłości na rzecz ludzi i bardziej sprawiedliwego świata.
• Czy widzę i przeżywam Kościół jako dzieło Jezusa Chrystusa, w którym On jest obecny i działa? Może patrzę na Niego wyłącznie jako na ludzką wspólnotę, instytucję czy też grupę interesu i mierzę Go kryteriami sukcesu, popularności itd.?
• Czy jestem świadomy, że obraz Kościoła zaciemnia się przez niekonsekwencję, powierzchowną wiarą, grzechy wszystkich chrześcijan, w tym także przez moje osobiste? Może zapomniałem, że Kościół jest wspólnotą grzeszników powołaną przez Boga do uczestnictwa w Jego świętości? Może za niedoskonałości i grzechy w Kościele obarczam odpowiedzialnością tylko Boga i innych ludzi?
• Czy czuję się odpowiedzialnym za zadania, dzieła Kościoła, przez które chce On Boga uwielbić i doprowadzić ludzi do zbawienia?
• Czy wnoszę osobisty/finansowy wkład w parafialną wspólnotę? Za co jestem w niej odpowiedzialny? Może jestem w niej tylko obserwatorem lub krytykiem?
• Jak uczestniczę w Eucharystii? Świadomie i aktywnie? Bez zainteresowania? Nieregularnie? Prawie wcale? Może przez długi czas nie przystępowałem do sakramentu pojednania i pokuty, a tym samym nie przyjmowałem do swego serca eucharystycznego Jezusa? Może bez wystarczających przyczyn lekceważyłem sobie nakazy i normy Kościoła?

6. Mój stosunek do innych ludzi.
Boża miłość dotyczy wszystkich ludzi. To, co Bóg kocha możemy także kochać my. Miłość Boga i bliźniego są ze sobą nierozerwalnie związane. Ta miłość nie jest pustym uczuciem, lecz świadomą wolą liczenia się z innymi i troszczenia się o nich.
• Czy moją postawę wobec bliźnich określa uwaga, troska, pragnienie dla nich dobra? Może jestem egoistyczny, podkreślam na każdym kroku swoje prawa i obowiązki innych wobec mnie?
• Czy jestem gotowy do każdej i możliwej pomocy, dobrej rady, osobistego zaangażowania na rzecz innych? Może trudności i problemy innych ludzi mnie nie obchodzą?
• Czy zważam na cudzą (prywatną lub wspólną) własność? Czy czegoś komuś nie ukradłem, a czegoś pożyczonego nie oddałem?
• Czy nie mierzyłem wartości osób według tego, co one posiadają? Czy ze swojej miłości do bliźnich nie wykluczyłem ludzi, do których odczuwałem niechęć, urazy itd.? Może pozwoliłem zagościć w moim sercu nienawiści?
• Czy staram się akceptować ludzi w ich inności? Czy szanuję ich godność, wartość, podjęte decyzje itd.?
• Czy staram się w swoim otoczeniu o pokój i pojednanie?
• Czy nie przeszkodziłem innym na drodze do zbawienia przez wciągnięcie ich w swoje własne grzechy? Czy nie doprowadziłem lub nie pociągnąłem kogoś do niewiary, kradzieży, rozbicia małżeństwa, nieczystości, krzywoprzysięstwa itd.?

7. Mój stosunek do zawodu, pracy i posiadania.
Chrześcijanin widzi w rozwijaniu swoich zdolności i w wykonywanej pracy nie tylko środek do powiększania swojego posiadania. On wie, że przez wykonywany zawód i pracę wypełnia Boży nakaz służenia ludziom i udoskonalania świata. Wie także, że pieniądze pozwalają czynić innym dobro.
• Czy jestem gotów być posłusznym Bogu, jeśli poznam, że On wzywa mnie do pełnienia pewnych zadań w społeczności mego kraju lub innej części świata? Czy wybór szkoły, kierunku studiów, zawodu to tylko sprawa atrakcyjności, prestiżu, ilości zarobionych pieniędzy? Czy rozmawiałem, rozmawiam o tym z Bogiem? Czy poważnie traktuję swój zawód czy swoje obowiązki? Czy praca jest tylko czymś koniecznym, czy też współpracą z Bogiem? Czy szanuję zdanie, uwagi, osiągnięcia swoich koleżanek, kolegów, współpracowników, podwładnych? Czy potrafię z nimi współpracować? Czy trudniejszych prac, mniej przyjemnych nie zrzucam na innych?
• Czy biorę odpowiedzialność za używanie swoich pieniędzy, majątku przed Bogiem, rodziną, ludźmi biednymi i potrzebującymi?
• Czy jestem pracowity, oszczędny, hojny? Może jestem leniwy, rozrzutny, skąpy?
• Czy moje wydatki na artykuły spożywcze, ubrania, kosmetyki, alkohol, używki, kulturę, wypoczynek nie przekraczają rozsądnej miary wobec ilości biednych w miejscu, w którym żyję lub ogromu nędzy istniejącej na świecie?

8. Mój stosunek do życia.
Bóg jest Panem życia i śmierci. On powierzył mi życie, zdrowie, siły, zdolności i twórcze możliwości. Od mojej hierarchii wartości, postawy, zależy także życie i zdrowie innych osób.
• Czy biorę odpowiedzialność przed Bogiem i ludźmi za mój stosunek do życia, za sposób, w jaki żyję? Czy odpowiedzialnie używam swoich duchowych i fizycznych sił?
• Czy nie narażam swojego życia i zdrowia na niebezpieczeństwo: przez nieumiarkowane jedzenie i picie alkoholu; przez palenie papierosów; zażywanie narkotyków, przez nie przestrzeganie bezpiecznych warunków pracy; przez jazdę po spożyciu alkoholu lub z nadmierną szybkością; przez nadmierne eksploatowanie swoich sił w sporcie wyczynowym itd.?
• Czy staram się cierpliwie znosić chorobę i cielesne ułomności? Czy widzę w cierpieniu drogę do pójścia za Chrystusem i do ludzkiej dojrzałości? • Czy nie poddawałem się w obliczu trudności życiowych rezygnacji, zwątpieniu, beznadziejności, depresji i myślom samobójczym?
• Czy czuję się odpowiedzialnym za życie swoich współ sióstr i współbraci - także za życie nienarodzonych dzieci? Czy nie przyłączałem się do opinii przeciwnych prawu do życia od momentu poczęcia oraz konkretnych akcji proaborcyjnych? Czy nie naśmiewałem się z kobiet w ciąży lub wielodzietnych rodzin?
• Czy nie narażałem lub nie niszczyłem życia i wolności innych osób: przez groźby, szantaż, wymuszania pieniędzy, współżycia w małżeństwie, gwałt, przerwanie ciąży, zabójstwo itd.?
• Czy w kontaktach z innymi nie byłem nieczuły, wulgarny, brutalny? Czy takiego stylu życia nie umacniałem przez lektury, pornograficzne i brutalne filmy?
• Czy nie doprowadziłem kogoś do targnięcia się na swoje życie?

9. Mój stosunek do płciowości.
Bóg stworzył ludzi jako kobietę i mężczyznę. Oni uzupełniają się duchowo i fizycznie. Są dla siebie współtowarzyszami na drodze swego życia, którego centrum i celem jest sam Bóg. Płciowość określa całą ich osobowość oraz czyni ich partnerami. Jako równi, co do praw i wartości powinni współdziałać w życiu prywatnym i publicznym jako koledzy, przyjaciele i małżonkowie. Każdy - kobieta i mężczyzna, wolny lub poślubiony - ma za zadanie kształtowania własnej płciowości w harmonii i zgodzie z własną biologią oraz normami moralnymi regulującymi współżycie międzyludzkie. To wymaga szacunku, dyscypliny, liczenia się z innymi oraz przyzwoitości, choćby ze względu na dzieci i dorastającą młodzież. Współżycie płciowe jest zarezerwowane dla małżonków, jako najintymniejszy wyraz ich głębokiej i wyłącznej więzi miłości, która przez swój owoc, czyli dziecko czyni ich pełną rodziną.
• Czy traktuję swoją i cudzą płeć jako wielki i wspaniały dar Boga, dany mnie i innym ludziom dla naszego rozwoju i ubogacenia?
• Czy odnoszę się do innej płci z szacunkiem, bez uprzedzeń i z opanowaniem? Czy nie traktuję drugiej osoby jako środka do seksualnego wyżywania się? Czy walczę z egoizmem, który niszczy każdą miłość?
• Czy staram się o czystość swoich myśli, wyobrażeń, pragnień i konkretnych planów? Czy przy doborze swoich lektur, przy wyborze programów kinowych i telewizyjnych, odwiedzanych lokali, w sposobie ubierania się itd. strzegę przyzwoitości chroniącej ład moralny w sferze seksualnej?
• Czy dobrze się przygotował/aś/eś przez okres narzeczeństwa do sakramentu małżeństwa? Może potraktował/aś/eś samo przygotowanie jako "zło konieczne", zaliczenie biurokratycznych wymagań Kościoła, szczególnie zaś uczestnictwa w poradnictwie rodzinnym? Czy nie popierasz małżeństw na próbę, seksualnego "dopasowania" się przed ślubem, rozerwalności małżeństwa w niektórych sytuacjach?
• Czy uważam, że także w małżeństwie powin/ienem/nam być czysty/a? Jak traktujesz wezwanie Kościoła do okresowej wstrzemięźliwości? Czy nie zaniedbujesz pogłębiania więzi emocjonalnej ze swoim partnerem w małżeństwie? Czy ich brak nie jest później przyczyną szukania nowych kontaktów towarzyskich, emocjonalnych, łącznie z seksualnymi zdradami?
• Czy nie stałaś/eś się przyczyną rozerwania czyjegoś małżeństwa, związku narzeczeńskiego?

10. Mój stosunek do prawdy.
Bóg jest prawdą. Jest On wolny od pomyłek i błędów. Jeśli Go kocham muszę także moje życie budować na prawdzie i uczciwości, na wierności i autentyczności. Kłamstwo i oszustwo niszczą podstawy zaufania i współżycia między ludźmi.
• Czy staram się o poznanie prawdy, unikanie pomyłek, strzegę siebie i innych od błędnych dróg, a w razie dostrzeżonego błędu o powrót do prawdy?
• Czy nie oszukuję sam siebie i innych grając kogoś innego niż jestem faktycznie?
• Czy można mi powierzyć jakiś sekret, mieć zaufanie do moich słów i deklaracji oraz polegać na mojej radzie? Czy świadomie nie wprowadziłem kogoś w błąd?
• Czy usiłuję uciec od odpowiedzialności przez wykręty, przekręcanie danych, wyparcie się poprzednich wypowiedzi? Czy nie doprowadziłem przez to innych do ciężkich szkód? Czy nie ociągam się z naprawieniem wyrządzonego zła?
• Czy nie uciekam się do plotek, niepotrzebnego mówienia o czyichś wadach i grzechach? Czy niewinnie kogoś nie posądziłem, albo nie złożyłem w sądzie krzywoprzysięstwa?
• Czy zadośćuczyniłem krzywdę wyrządzą dobremu imieniu bliźniego lub bliźnich?
• Czy w zeznaniach podatkowych nie podawałem nieprawdziwych danych?
/Na podstawie Gotteslob, tłumaczenie Zdzisław Wojciechowski SJ/

Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić. Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić. I mądrości, abym umiał odróżnić jedno od drugiego. Amen.

IV. Rachunek sumienia wg kard. K. M. Martiniego SJ
konfesjonałOdczytajmy na początek kartę z Wyznań św. Augustyna: „Przyjmij te wyznania, ofiarę, jaką składają moje usta Tobie, który je stworzyłeś i skłoniłeś do tego, by sławiły imię Twoje. (...) Ten, kto spowiada się Tobie, nie powiadamia Ciebie o tym, co w nim się dzieje. Oczy Twe bowiem przenikają serce zamknięte. Człowiek może się opancerzyć twardością, ale niczym to jest dla Twojej ręki, która, jeśli chcesz, może każdy pancerz skruszyć – albo dla okazania miłosierdzia, albo dla wymierzenia kary. Nikt nie zdoła się osłonić przed żarem Twym. Niechaj ma dusza, sławiąc Cię, okaże tym swą miłość. Niechaj sławi Ciebie, dając świadectwo o czynach Twego miłosierdzia. Ani na chwilę nie przestaje Ciebie wielbić całe Twoje stworzenie. (...) Nasze dusze bowiem, gdy omdlewają w znużeniu, wspierają się na rzeczach, które stworzyłeś, aby podźwignąć się ku Tobie, który je tak cudownie stworzyłeś – a tam, u Ciebie, jest prawdziwe odetchnienie i prawdziwa moc” (Św. Augustyn, Wyznania, Warszawa 1978, s. 68.).

Słowa te każą nam zastanowić się nad rachunkiem sumienia, który literatura duchowa i praktyka religijna zdają się zaniedbywać. Czytałem ostatnio artykuł na ten temat. Autor twierdził, że rachunek sumienia jako pierwsza z praktyk religijnych odpada, kiedy życie wewnętrzne słabnie. Jaka jest tego przyczyna? Bez wątpienia dzieje się tak dlatego, że spotkał się on z krytyką; uznano go za czystą formalność nie przynoszącą większych efektów. Jasne, że pomylono rachunek sumienia z formułą: „Jakie grzechy popełniłem?”. Można więc zrozumieć, że w pewnym momencie – zwłaszcza kiedy praktykowano go codziennie, jak proponuje to duchowa mądrość Kościoła, doprowadził do znużenia. Dni są bowiem do siebie podobne, nowe grzechy się nie pojawiają, rachunek sumienia przestaje być ważny i powoli znika z życia osobistego. Wołanie o powrót do tej praktyki niczego nie da, jeśli nie spróbujemy uchwycić na nowo jej istotnej treści. Artykuł, o którym wspomniałem, proponuje inną terminologię; może nie wszyscy na to się zgodzą, warto jednak poświęcić temu chwilę refleksji. Autor tegoż artykułu sugeruje termin: „obrachunek duchowy". Wtedy pytanie: „Jakie grzechy popełniłem?" zastąpiłoby inne, bardziej przejmujące: „Kim jestem przed Tobą, mój Boże? Jak przeżywam swą sytuację, świadom, że na mnie patrzysz, mój Ojcze?”. Takie ujęcie pozwala z łatwością wejść w ten wielki dialog, jakim są Wyznania św. Augustyna, wypełnione jasną świadomością znajdowania się w obecności Boga. Jest czymś niezwykłym zobaczenie, jak jego osoba, przeszłość, teraźniejszość, matka, przyjaciele, wspomnienia, mistrzowie, biskup Ambroży, również nauka, kosmogonia, Pismo Święte, jak w ogóle wszystko jest obecne w przenikniętej uwielbieniem świadomości Augustyna znajdującego się w obecności Boga. Przyglądając się temu z bliska, odkrywamy trzy istotne momenty, które mogą odegrać rolę kluczy w interpretowaniu trzech poziomów Wyznań.

Pierwsze miejsce zajmuje confessio laudis. Wyznania są przede wszystkim wyrazem chwalby i widać to w cytowanym fragmencie: „Niechaj ma dusza, sławiąc Cię, okaże tym swoją miłość. Niechaj sławi Ciebie, dając świadectwo o czynach Twego miłosierdzia”. W „obrachunku duchowym” głos zabiera mądrość serca: „Chwalę Cię i wysławiam, Boże mój, ponieważ mnie pokochałeś, przebaczyłeś i strzegłeś aż do tej chwili; Ty jeden jesteś wielki, miłosierny, święty, potężny; Ty rządzisz światem z mocą i mądrością, to Ty objawiasz się na ziemi we wszystkim, w Kościele i poza nim, w ludziach, których znasz i w narodach, które Cię nie znają". Na tym polega confessio laudis. Ukazuje ono nasze życie w świetle Bożej miłości i Bożego miłosierdzia. Liczne karty św. Augustyna, mówiące o wydarzeniach z jego życia, wychwalają Boga.

Uświadomienie sobie siebie pod okiem Boga prowadzi do confessio vitae, gdyż nasze marne życie, niestety, nie daje odpowiedzi na pełnię darów Bożej miłości. Bóg nas zna, wie o nas wszystko, lecz wyznanie Mu tego to także forma wysławiania Jego dobroci. Confessio vitae nie polega na gorzkiej skrusze, na zasmucaniu się samym sobą; chodzi nie o obwinianie siebie, lecz o powiedzenie: „Panie, strzegłeś mnie aż dotąd w swej miłości, a ja nie umiałem dać Ci odpowiedzi, jestem niezdolny żyć na miarę mego wielkiego powołania”. Wtedy mogę wyznać to, co mi ciąży, czego nie chciałbym widzieć u siebie, co się we mnie kłóci i odbiega od tego, jakim pragnę być przed Bogiem i ludźmi. Wypowiadam to wszystko językiem chwalby i cichej ufności, nawet jeśli doznaję prawdziwego żalu. Żalu, który jest aktem miłości, ponieważ zdaję sobie sprawę, jaka przepaść dzieli mnie od Boga, i cierpię z powodu mego odwrócenia się. Jeśli sakrament pokuty i rachunek sumienia są dziś dużo rzadziej praktykowane, to prawdopodobnie jedną z przyczyn jest fakt, że przeżywamy je nie jako źródła pokoju i żalu, lecz jako źródła goryczy i niezadowolenia z siebie, jako zrezygnowane czy sceptyczne samooskarżanie się. Nie chodzi tu o bronienie się przed prawdziwą skruchą, która bywa zbawienna i kształtuje życie, lecz o pomylenie jej z psychologicznym czy moralnym przeżywaniem poczucia winy. Formacja, wychowanie do autentycznej skruchy wymaga długiej pracy, prawdziwego poznania krzyża Jezusa domaga się, tak jak to było w życiu św. Karola Boromeusza, medytacji w obliczu Ukrzyżowanego, odczytania, co Bóg zrobił dla mnie, w całej pełni i bez żadnych zastrzeżeń. Dopiero wtedy możliwe jest rozpoznanie i wyznanie w pokoju naszego oddalenia się, nieskończenie większego niż zdolni jesteśmy to sobie wyobrazić. Jeśli odniesiemy się do Dekalogu, odkryjemy braki i błędy, a myśl, że u innych są one większe, pocieszy nas. Gdy jednak spojrzymy na siebie w blasku miłości, jaką Bóg darzy każdego z nas, także mnie samego, wówczas zobaczymy bezmiar tych braków i poczujemy się wezwani do wejścia w dialog z naszym Panem, w dialog naznaczony pokojem i ufnością.

Ten drugi poziom przechodzi w trzeci: confessio fidei – wiara w Jezusa Zbawiciela, wiara ewangeliczna w Jezusa, który wybawia człowieka od grzechu. Tę wiarę świetnie określa Papież, kiedy w encyklice "Dominum et vivificantem" mówi o krwi, która oczyszcza sumienie, i o Duchu Świętym, który (przez swoje siedem darów) daje poznać zło i skierowuje ku dobru, zbawia człowieka. Człowiek mówi wtedy: „Panie, wierzę w Twoją wszechmoc, która niweczy moją słabość; wierzę w skuteczność Twoich darów, które przywracają mi życie, gdy jestem bezsilny, ukazują mój brak prawdy wewnętrznej, rzucają światło na moje niepewne kroki; wierzę, że jesteś zbawieniem mego życia, że umarłeś na krzyżu, by zniweczyć moje grzechy”. Kerygma, nauczanie, staje się rzeczywistością. „Panie, umarłeś na krzyżu za te grzechy, które są moje, od których mnie wyzwalasz, przebaczając i darząc na nowo życiem”.

Z tego krótkiego opisu poszerzonego rachunku sumienia wynikają trzy spostrzeżenia: ułatwia on rozeznanie duchów, czyli zdanie sobie sprawy z natchnień Ducha Świętego w życiu na co dzień obrachunek duchowy nie może pozostać w izolacji. Winien integrować całe życie modlitwy, której jest szczególnym przejawem. Wymaga ustalenia określonego czasu na modlitwę medytacyjną i kontemplacyjną, dzięki której uświadamiamy sobie dary, z jakimi Bóg do nas przychodzi. Rachunek sumienia jest więc krótką chwilą zatrzymania w ciągu dnia; pozwala ona zdać sobie lepiej sprawę z tego, czym żyjemy, a przez to buduje tkankę, od której zależy modlitwa nieustanna, do jakiej wzywa Nowy Testament, zwłaszcza św. Paweł. Bowiem modlić się nieustannie nie znaczy wypełnić każdą chwilę modlitwą, lecz raczej zabezpieczyć kilka momentów, które pozwolą na zarzucenie swoistej sieci czy wysnucie czerwonej nitki, łączącej w jedno wszystkie godziny życia każdy winien szukać tego, co najbardziej mu odpowiada i pomaga w skupieniu się i praktykowaniu obrachunku duchowego – by móc żyć tymi chwilami mądrości serca, tak koniecznymi dla naszej egzystencji. I to tym bardziej, jeśli nasze dni wypełnione są po brzegi zajęciami i sprawami. Ważne wiedzieć, jak się do tego zabrać. Na przykład wielką pomocą może okazać się robienie tego rachunku pisemnie: dlaczego to, co się stało, skrępowało mnie wewnętrznie, pozostawiło jakieś zniechęcenie? Powinienem raczej dziękować Bogu, gdyż pozwolił mi zrozumieć, że nie modliłem się jak należy; podziękować też za dary, które dla mnie przygotował; i podobnie dalej. Zaczynamy pisać, rodzi się spontaniczny dialog, a my odnajdujemy naszą własną prawdę. Nie ma potrzeby podkreślać, że pozbawieni owych chwil, w jakich stajemy przed obliczem Boga, przypominamy solidną powierzchnię, która, gdy lunie gwałtowny deszcz, zaczyna pękać i wreszcie się rozpada. /Życie duchowe, LATO 31/2002, 111-114/