Adam Bernard Chmielowski (późniejszy brat Albert) urodził się 20 sierpnia 1845 r. w Igołomii pod Krakowem w zubożałej rodzinie szlacheckiej. Matka poświęciła Bogu tego sześcioletniego chłopca podczas pielgrzymki do Mogiły. Gdy miał 8 lat, umarł jego ojciec, a gdy miał lat 14 zmarła jego matka. Razem z równieśnikami ze szkoły, w której studiował (Instytut Rolniczo-Leśny w Puławach) wziął udział w Powstaniu Styczniowym i w wieku 18 lat, 30 września 1863 roku został ciężko ranny w bitwie pod Mełchowem i dostał się do niewoli rosyjskiej. W warunkach polowych i bez środków znieczulających amputowano mu nogę. Zaczął realizować się w malarstwie, które, oparte dotychczas na motywach świeckich, zaczęło teraz zawierać tematykę religijną. Studiował malarstwo w Warszawie, Paryżu a następnie w Gandawie i Monachium. W 1874 r. wrócił do kraju i działał jako artysta. Późną jesienią 1879 roku Chmielowski odprawił rekolekcje w konwikcie jezuitów w Tarnopolu. Po rekolekcjach nastąpił zwrot duchowy w jego życiu. Będąc w pełni sił twórczych porzucił malarstwo i liczne kontakty towarzyskie i, ku zaskoczeniu wszystkich, 24 września 1880 r., w wieku 35 lat, zapukał do furty nowicjatu jezuitów w Starej Wsi koło Rzeszowa, prosząc o przyjęcie na brata zakonnego. Na początku pobytu w nowicjacie Chmielowski rokował dla zakonu jak najlepiej. Napisał listy do Brandta, Chełmońskiego i Modrzejewskiej, z których wynika, że wstępując do zakonu czuł się szczęśliwy. W liście z nowicjatu do Chełmońskiego napisał: „Zanadto dobry jesteś artysta, żebyś miał nie wiedzieć, co jest ze sztuką i jak jest, i brać na serio estetyczne błazeństwa; zanadto też znowu rozumny jesteś człowiek, żebyś miał sądzić, że Pana Boga nie ma, a światy i ludzie z jakiegoś przypadku powstały”. Radził Chełmońskiemu, aby szedł do spowiedzi i ratował swoją duszę. Pisał do Heleny Modrzejewskiej: „Wstąpiłem do zakonu, za kilka dni dostanę suknię jezuicką, tę sławną czarną sukienkę, pod którą tylu świętych zwyciężało świat i siebie, a tylu bohaterów krwią się oblało za Boga i wiarę. (...) Już nie mogłem dłużej znosić tego złego życia, którym nas świat karmi, nie mogłem już dłużej tego ciężkiego łańcucha nosić. Świat jak złodziej wydziera co dzień i w każdej godzinie wszystko dobre z serca, wykrada miłość dla ludzi, wykrada spokój i szczęście, kradnie nam Boga i niebo. Dla tego wszystkiego wstępuję do zakonu; jeżeli duszę bym stracił, cóżby mi zostało?” Do Józefa Brandta pisał: „W myślach o Bogu i przyszłych rzeczach znalazłem szczęście i spokój, którego daremnie szukałem w życiu. Życzę ci tych samych dobrych darów Pana Boga. Kładę habit zakonny, żebym miał reguły życia i obowiązki, które by mi nie pozwalały upadać coraz niżej, bo każdy człowiek upada własnym ciężarem, jeśli nic go nie podtrzymuje i do Boga nie zdąża. Ty także za łaską Bożą jesteś człowiekiem małżeńskiego zakonu, więc masz cały szereg świętych obowiązków, których dobre spełnienie zapewni Ci życie przyszłe za łaską Bożą. Dziękujemy obaj za nasze powołania”. Obłóczyny w sutannę zakonną odbyły się 10 października 1880 r., a Wielkie Rekolekcje rozpoczęły się 19 listopada i trwały do 21 grudnia (cały miesiąc w milczeniu po wiele godzin modlitwy dziennie). Prawdopodobnie wtedy Adam Chmielowski załamał się psychicznie z powodu radykalnej zmiany trybu życia i próby rzucenia nałogu palenia. Pod wpływem wyrzutów sumienia i silnych skrupułów stracił wiarę w siebie. Ten kryzys psychiczny był dla jezuitów dużym zaskoczeniem. Ze względu na silną depresję, Chmielowski został usunięty z nowicjatu po półrocznym pobycie 5 kwietnia 1881 r. W aktach odnotowano: dimissus ob morbum praecipue ob perturbatam rationem (z łac. usunięty z powodu choroby, zwłaszcza zaburzeń umysłowych). Sługa Boży o. Wojciech Maria Baudiss SJ, ówczesny mistrz nowicjatu stwierdził, że Adam dostał abberatio mentis (z łac. zaburzenia umysłu). O. Baudiss później podsumował ten krótki pobyt Chmielowskiego w zakonie: „Lecz w tym, jakkolwiek krótkim czasie poznałem, jaka to była dusza wybrana od Pana Boga i do tak wielkiego, zbożnego dzieła później przeznaczona”. 17 kwietnia 1881 r. przybył Chmielowski do Krajowego Zakładu dla Umysłowo Chorych w Kulparkowie koło Lwowa. Diagnoza lekarska stwierdzała u niego: „Hipochondria, melancholia, obłęd religijny, lęk, przeczulica psychiczna, dysparsja neurologica. Choroba wystąpiła zrazu z licznymi wyrzutami sumienia, potępieniem, niegodnością należenia do jezuitów. Chory nie ma poczucia choroby psychicznej (...), małomówny, smutnego usposobienia”. Po dwóch miesiącach zakład leczniczy stwierdził, że nie może mu pomóc, wysyłając pismo do jego brata Stanisława, by go jak najszybciej odebrał. Chmielowski wyjechał z zakładu w 22 stycznia 1882 roku i zamieszkał u brata, który mieszkał dzierżawionym majątku Koziebrodzkich w Kudryńcach, nad Zbruczem. Mimo troskliwej opieki stan jego zdrowia nie poprawiał się. Już jako Brat Albert, po latach zwierzył się ks. Lewandowskiemu: „Byłem przytomny, nie postradałem zmysłów ale przechodziłem okropne męki i katusze, i skrupuły najstraszliwsze”. Ten stan trwał do sierpnia roku 1882. Wtedy ks. Leopold Pogorzelski, proboszcz z Szarogrodu i dobry znajomy Stanisława Chmielowskiego, rozmawiając z chorym o Miłosierdziu Bożym wyciągnął go z głębokiej depresji. Przekonał on chorego, że miłosierdzie Boże jest nieograniczone, a dzięki sakramentowi pokuty, Adam odnalazł równowagę wewnętrzną. Chmielowski wrócił szybko do zdrowia i za radą ks. Pogorzelskiego związał się z tercjarstwem św. Franciszka z Asyżu. Gdy mieszkał u kapucynów w Krakowie ukazała się praca "Manuale tertii ordinis etc." o. Hilarego (Hilaire de Paris, 1831-1904), doktora teologii i prawa kanonicznego ze Zgromadzenia Paryskiego oo. Kapucynów. Chmielowski od razu rozpoczął tłumaczenie tego dzieła i przystosował je do realiów polskiego społeczeństwa. Współpracował z nim jezuita o. Henryk Pydynkowski SJ i kapucyn o. Hieronim (praca trwała długo i „Przewodnik do reguły Trzeciego Zakonu” został wydany przez Brata Alberta dopiero w 1888 r.). Za zgodą bpa Albina Dunajewskiego 25 sierpnia 1887 roku w Kaplicy Loretańskiej w Kościele Ojców Kapucynów w Krakowie przywdział szary habit zakonu św. Franciszka. W dniu swoich obłóczyn napisał: Obiit Adamus Chmielowski, natus est frater Albertus (z łac. Umarł Adam Chmielowski, a narodził się Brat Albert). Rok później 25 sierpnia 1888 r. na ręce biskupa złożył śluby zakonne, dając początek Zgromadzeniu Braci Albertynów, a w trzy lata później 15 stycznia 1891 założył Zgromadzenie Sióstr Albertynek. W 42 roku życia oddał się temu "co najważniejsze", czyli pomocy ludziom bezdomnym, dla których zakładał przytuliska i warsztaty uczące pracy. Przywdziewając habit zakonny i składając śluby zakonne dał początek Zgromadzeniom Braci i Sióstr Posługujących Ubogim (Albertynów i Albertynek), których organizację i sposób życia oparł na duchowości franciszkańskiej praktykującej radosne i ewangeliczne ubóstwo. Po prawie 30 latach posługi dziełu miłosierdzia dla najuboższych Brat Albert zmarł w opinii świętości dzień Bożego Narodzenia 1916 roku. 28 grudnia Kraków żegnał tego "najpiękniejszego człowieka pokolenia" pod przewodnictwem ks. Jana Siemieńskiego. W nabożeństwie pogrzebowym uczestniczyli również bp. Sapieha, bp. Nowak, Arcybiskup Franciszek Szymon, wiele rodzin albertyńskich, księża, zakonnicy, profesorowie uniwersytetu, prezydent miasta wraz z radnymi, a na końcu w kondukcie pogrzebowym szli ubodzy i sieroty z przytuliska. Brat Albert został pochowany w małym grobowcu na cmentarzu rakowickim w Krakowie. Kard. Karol Wojtyła powiedział o nim: "rzucony na kolana przed majestatem Bożym, upadł na kolana przed majestatem człowieka i to najbiedniejszego, najbardziej upośledzonego, przed majestatem ostatniego nędzarza". W latach 1944-1950 ks. Karol Wojtyła napisał dramat poświęcony Bratu Albertowi pt. "Brat naszego Boga". Sztukę zaczęto wystawiać w polskich teatrach zaraz po wyborze kard. Wojtyły na papieża. 22 czerwca 1983 roku na Błoniach krakowskich Jan Paweł II beatyfikował go, a sześć lat później, 12 listopada 1989 roku, w Rzymie kanonizował Brata Alberta. W 1997 r. Krzysztof Zanussi nakręcił film na podstawie sztuki "Brat naszego Boga" i pod tym samym tytułem.